24 marca 2017

Obejrzałem Power Rangers (2017)




Kiedy w październiku zeszłego roku zobaczyłem pierwszy trailer pełnometrażowego remaku Power Rangersów nie byłem zadowolony. No bo jak to tak żeby jacyś zepsuci nastolatkowie mieli być tymi obrońcami ludzkości i przykładami odwagi. Odkrywanie swoich umiejętności tak bez żadnego mentora? No nie, dziękuję. Chociaż kolejne zwiastuny udowodniły że przynajmniej w ostatniej kwestii się myliłem, to i tak nadchodzącym filmem się nie interesowałem i nie hype’owałem. Aż do zeszłego tygodnia. Kanał TwitchPresents zaczął streamować wszystkie dotychczasowe sezony. Chyba każdy kto oglądał pierwsze sezony dobrze je wspomina, więc i ja z powodu nadmiaru wolnego czasu przysiadłem przed monitorem i oglądałem serial z zabawkowymi robotami, durną fabułą i jeszcze durniejszymi dialogami. I pomimo powtarzalności odcinków i powolnemu rozwojowi fabuły bawiłem się świetnie wiwatując z innymi na czacie serwisu za każdym razem gdy na ekranie pojawiała sie Amy Jo Johnson. Choć z przerwami wytrzymałem niecały tydzień do Wild Force to i tak tyle wystarczyło by zobaczyć jak udało się Lionsgate przenieść cechy gatunku sentai na duży ekran i “uswpółcześnić i udojrzalić”. I nie jest aż tak źle. Znaczy się...

Ale po kolei.


Zacznijmy od fabuły. Film zaczyna się sceną gdzie Jason jakby urwany z American Pie albo innej szkolnej komedii wprowadza byka do szkolnej szatni. Zostaje przyłapany, i ukarany. I albo nie poznajemy jego wcześniejszej historii albo przez ten wybryk zostaje usuniety ze szkolnej drużyny, dostaje elektryczny pas na nogę który każe mu do 7 wieczór być w domu czy coś i wsadza się go do tzw. kozy (w oryg. detention). Tam siedzi też Kimberly, dziewczyna która uderzyła swojego chłopaka. Takie łobuzy są w tej szkole. Co ciekawe siedzi też tam Billy czarnoskóry i autystyczny chłopak (co do tej poprawności i bardziej szczegółowego opisu bohaterów przejdę później). Chłopaki się zgadują, jadą do pobliskich wykopalisk bo coś tam. W międzyczasie pojawiają się Nick i Trini, wszyscy niespodziewanym zrządzeniem losu spotykają się razem, łub dup jeb, Billy wysadził ścianę. Ze skał wydobywają dziwne kolorowe monety. Ojej syreny, policja. Trzeba uciekać. Dochodzi do wypadku. Cała piątka nastolatków zamiast lądować w szpitalu po pierdolnięciu w bok samochodu przez pociąg i dachowaniu w dół zamiast w szpitalu budzą się w swoich łóżkach. Wszystko jak gdyby nigdy nic, sen. Żadnych obrażeń, jedynie przy sobie mają owe monety. Ale to jeszcze nic. Wybrani w stylu Spidermana Raimiego odkrywają swoje moce. Po południu wybierają się z powrotem do kopalni gdzie kolejnym przypadkowym upadkiem z 300 metrów znajdują statek kosmiczny. A w nim Alphę i Zordona. No, to teraz czas na morfowanie.



No, jednak nie. Pomimo usilnych starań bohaterów, kombinezonów nie zobaczymy przez połowę filmu. A czas nagli bo Rita już już zbiera siły by stworzyć wielkiego Goldara by zebrać kryształy Zeo (To w sumie ciekawe, niby film polega na Mighty Morphin a wspomina się tu o Zeo. Każe to myśleć czy będzie sequel). Ale cóż zrobić jak nasi bohaterzy nie potrafią się zmorfować. “Ćwiczyć!” krzyczy filmowy Zordon, no to ćwiczą i ćwiczą. Czas się kurczy a kombinezonów ni widu ni słychu Bo okazuje się że żeby morfować, potrzebna jest więź między wojownikami. Niby zrozumiałe, ale jednak głupkowato przedstawione. A bo mnie to w ogóle rodzice nie rozumieją, a ja to zachowałam się jak zdzira i mnie teraz nikt nie lubi.


Nastolatkowie w filmie są w ogóle nijacy. Z jednym wyjątkiem. Co do niektórych wiemy więcej o ich otoczeniu niż o nich samych. Ja rozumiem że w oryginale piątka nie była jakoś wybitna ale jednak gdy pisze się postacie od nowa dla remaku to można z łaski swojej nadać im trochę charakteru. I, nie wiem jak dla innych ale mnie razi nazywanie nowych Power Rangers imionami klasycznych. Zack który zachowuje się jak wariat-cwaniaczek, albo Trini totalna outsiderka. Nie obraziłbym się za nadanie bohaterom filmu innych imion.
Tym wyjątkiem jest Billy czyli ten czarnoskóry z autyzmem. Przed seansem jak się o tym dowiedziałem pomyślałem: “No to nieźle pojechali z poprawnością polityczną”. I może pojechali może nie, ale ta cecha Billy’ego ratuje film. Może nie całość ale jeśli chodzi o bohaterów głównych na pewno. Oglądając sceny z jego zachowaniem innym od reszty, i nadmiernym myśleniem można się pozytywnie uśmiechnąć. Od pierwszej sceny polubiłem tego niewinnego chłopaka.  Jeśli chodzi o autyzm to nie wiem czy to nowa moda z poprawności politycznej, jednorazowe zwrócenie uwagi na problem, czy po prostu próba uratowania nijakości reszty z piątki Rangersów, ale ten Billy wyszedł dobrze.


Nie tylko ta jedna postać w filmie wypadła dobrze. Jestem totalnym fanem filmowej Rity Repulsy (w roli Elizabeth Banks). Jej wyglądu, motywów, charakteru. Przed końcowym starciem każda sceną z nią jest mroczna jak z horroru i może nie tyle przyprawiająca o dreszcze ale wzbudzająca respekt do tej postaci. Na początku filmu widzimy ją jak w prehistorii zostaje zrzucona do oceanu, i po kilkuset milionach lat wraca, odzyskuje siły i staje się zagrożeniem dla świata. W wizji Wojowników, a potem podczas późniejszego spotkania jest przedstawiona jako niezwyciężona i lepiej zejść jej z drogi. Podoba mi się to w porównaniu do serialowej Rity która była po prostu zła i wysyłała kolejne potwory. Filmowa chociaż pokonana (Kogoś to dziwi? Przecież to remake Power Rangers) i tak kopie tyłki.


No i jeszcze Alpha i Zordon. Ich w ogóle nie ma. Obaj może i pod względem wizualnym nie są źli, zwłaszcza Zordon, te uwypłuklenia na ścianie są mega. Ale są do dupy obaj. Są bo byli w oryginalnym serialu no to głupio w remaku nie dać. Oryginalny Alpha ogarniał kontrolki, wysyłał zordy i nawet był śmieszny, w filmie Alpha wita dzieciaków, mówi im że czekał miliony lat i potem wtrąca klasyczne “AYAYAY”. No i w dwóch, trzech ujęciach pokazuje się przy treningu. Zordon to już w ogóle niezrozumiały wątek dla mnie. Budzi się, tłumaczy o co kaman, Rangersi go potrzebują, potem okazuje się że on potrzebuje ich bo chce wyjść ze ściany, drama, a gdy już może to zrobić to i tak tego nie robi.





Za dużo się rozpisałem o postaciach i ich zachowaniach. Efekty specjalne w filmie są dobre, Goldar robi tutaj za dużego potwora który wygląda jak ruszająca się płynne złoto, kitowcy to byle golemy. Kombinezony wyglądają świetnie. Bliżej im do zbroi Iron Mana niż zwykłych obcisłych i kolorowych strojów ze spandexu. Zordy są w porządku, chociaż mało szczegółowo je widać w pełnych scenach akcji. Formy podstawowe dostały karabiny i działają jak należy. Tylko nie wiem czemu Czarny Ranger zamiast mastodonta dostaje jebanego chrząszcza. No i połączenie wszystkich zordów w Mega Zorda wygląda jakby Alpha nie wspomniał Wojownikom o takiej opcji wcześniej albo jakby stało się totalnie przypadkiem.
Zakończenie ssie. Mocno. Rozumiem jak działa gatunek w serialu. Potwór, potem duży potwór, potwór dostaje wciry od Rangersów. Ale to jak pokonali Ritę to boli.


Wiadomo że Power Rangers cieszą się duża popularnością w popkulturze (Im wcześniejszy sezon tym bardziej). Więc nie dziwne że film jest pełen fandomu i mrugnięć oczkiem do starszego widza. Cieszy obecność Jasona Davida Franka i Amy Jo Johnson, chociażby na chwilę, kultowe już “It’s morphin time” albo rockowa przyśpiewka.

Podsumowując, Power Rangers z 2017 roku są odważnym podejściem przeniesienia serialu w dojrzalszy wymiar, z nikłą liczbą plusów i dziurami w logice. Pomimo tego liczę że sequel będzie lepszy i naprawi błędy tego filmu

3 komentarze:

  1. Power Rangers, dojrzały klimat wybierz jedno.

    OdpowiedzUsuń
  2. 28 year old Nuclear Power Engineer Leland Portch, hailing from Earlton enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Computer programming. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. zobacz co znalazlem

    OdpowiedzUsuń